środa, 21 marca 2007

kolorowe jarmarki sza la lla la

w tej właśnie kwestii etykietkę pt. "chinśka tandeta" można zdecydowanie przylepić naszym polskim realiom. to, co się dzieje ze straganami w azji, zasługuje co najmniej na miano kosmosu na kółkach.

żeby nie było - to nie tylko w jednym miejscu, to się ciągnie kilometrami, na ziemi, pod ziemią, do 8-10 pięter w przestworzach. jedno gigantyczne targowisko, ludzie wchodzą na stoły, rzucają ciuchami, żeby zwrócić na siebie uwagę, przekrzykują się megafonami, podjeżdżają wyładowanymi furgonetkami lub wózkami ręcznymi i zastawiają konkurencyjne stoiska, wreszcie dają czadu z akwizytorstwem w wagonach metra czy na chodnikach.

no a w ogóle najsmakowiciej prezentuje się jedzonko. kilogramy chili, larwy jedwabnika w zalewie lub na chrupiąco, zwierzaki morskie przypominające serca wołowe i wiele wiele innych delicji czyhających na nieopatrznego o każdej porze dnia i nocy...

jarmarki jarmarkami, a kolory prezentują się tak:
































































































































































Brak komentarzy: