sobota, 10 marca 2007

CLUBbing vs. LABbing

czyli rozważania nad odwiecznym dylematem: czy całowanie jest lepsze od całkowania?

każdy z nas ma przydział do laboratoriów. ot, całodobowe pomieszczenia na terenie kampusu, w których umieszczono 8-10 stanowisk do uczenia się dla tutejszych studentów. którzy częstują się obficie, znacząco przyczyniając się do rozjaśnienia nocnego nieba nad seoulem.

jest cała kultura związana z labami, wspólne chodzenie na wszystkie posiłki, wspólne picie, potem powrót o 1 w nocy do książek, sposób dzielenia przestrzeni i dzielenia się. na ten czas to więcej niż rodzina.

jest też kultura związana z klubami. w piątkowy wieczór dzielnica artystyczna pęka w szwach, ale jakoś udało nam się zasiąść przy wodopoju. ceremoniały nie z tej ziemi, a przynajmniej nie z tej europy, jeden za drugim za dziesiątym. i techno party na horyzoncie. tak tak, bo tu się słucha tylko hop-hipu i techno (co myśli o tym drugim onegdaj alternatywny artysta krakowski - patrz tutaj).

no i zdecydowanie daliśmy czadu. zaczęło się niewinnie od rozkręcenia imprezy na środku parkietu, przestraszeniu kilku osób dookoła, szale na kółkach. potem była już tylko okupacja sceny głównej, z której przy pomocy Amerykanów i 1 Polaka wyparliśmy wszystkich autochtonów. także tym razem było trochę mniej skośnookiego wzdychania do DJa, sorry. jak już klub był nasz, a świt na horyzoncie, postanowiliśmy się ewakuować. hmm, w całej mojej miłości do laserów i umcyk umcyk chyba się jeszcze skuszę nieraz.

scena finałowa rysowała się następująco: siedzę po gorącym prysznicu przed rzuceniem się w ciepłą kołdrę do snu czytam najnowszą wiadomość od K.

szósta trzydzieści, wschód na wschodzie.

z nienacka hałas otwieranych drzwi, wpada współlokator.
'sie ma'
'sie ma'
'a ty czemu nie śpisz o tej porze?' pyta współlo
'byłem na imprezie, naprawdę niesamowitej, kompletnie wyszalałem się' pełen entuzjazmu już chcę mu opowiadać, ale widzę, że on nie słucha.
'dlaczego tak wcześnie wróciłeś?' trochę boję się usłyszeć odpowiedzi, którą i tak znam
'a, wiesz, uczyłem się w labie, ale niestety musiałem przerwać, bo wracam do rodziców' odpowiada posępnie, po czym kończy pakować brudne gacie do plecaka, rzuca 'do zobaczenia po weekendzie' i znika.







(jeśli chodzi o mnie, to za tydzień 15 klubów robi wspólny Sound Day)

Brak komentarzy: