sobota, 17 marca 2007

get born again (byle w korei)

byliśmy dziś na skromnym lanczyku u rodziny znajomej. akurat świętowali pierwsze urodziny swojej pociechy. podobno ta rocznica jest obchodzona trochę huczniej niż pozostałe. no ale bez przesady...

w sumie to miejsce wyglądało dosyć skromnie:

























a i na stołach niewiele dało się znaleźć:























































ale ale! nic nie umknie uwadze moim czujnym czółkom!
panie i panowie, panowie i panie, oto mam zaszczyt przedstawić KANAPKĘ Z SZYNKĄ!




















a jak już sobie potestowaliśmy organoleptycznie wszystkie kilkadziesiąt potraw, przyszła pora na taką prawie-duchowość. po puszczeniu 30min. zdjęć na rzutniku głos zabrał ojciec. powitał wszystkich i zarządził główne obchody.

polegają one na tym, że przed dzieckiem stawia się koszyk, w którym leży kilka przedmiotów - miska z ryżem (a jakże, o każdej porze dnia i nocy), mikrofon, słuchawki lekarskie, sznurek, długopis i pieniądze (zabrakło im, więc była zrzuta do koszyka). każdy dostaje kupon loteryjny i typuje, co dziecko weźmie jako pierwsze z koszyka. czekają nagrody. a dziecko jak widzi koszyk, to głupieje i nie chce brać nic. ale musi, bo ten pierwszy przedmiot symbolizuje jego przyszłość. zawsze to jest dobry symbol, czy to kasa, czy długie życie (sznurek). doprawdy, cudowne. skrzyżowanie totolotka z tarotem.









































































3 komentarze:

Anonimowy pisze...

W Polsce jest podobny zwyczaj. Obchodzi sie go przy chrzcinach i do wyboru jest jeszcze rozaniec i kieliszek wodki. Niestety, nie pamietam, co wybralam :P

Unknown pisze...

Hey, you!

great pics!

and great memories,

haha

mrosooo pisze...

hope you already understand a least a bit of of Polish now! ;-> i've got you more pics of the party so i'll get you next time i'm at the office. c ya!