poniedziałek, 16 czerwca 2008

be best, not in, but for the world











“You must be the change you wish to see in the world.”
-Mahatma Gandhi

jeszcze dwa dni...

wtorek, 10 czerwca 2008

z cyklu: niekonwencjonalne pozbywanie się prestiżu






























[odcinek: praga lans - choć bez solidnego wykształcenia w wyższej szkole lansu i baunsu]

...żeby nie było: po tygodniowym lasowaniu się substancja różowa lubi sobie eksplodować w szaleństwie gwiazd i neonów. najlepiej reaguje z koktajlami. mołotowa.

super-stitious
























superstacja nadaje superżycie. w superżyciu mam wszystko w szufladkach, 3 garnitury, 9 krawatów, 27 koszul; nie, skarpetki nie są kolejną potęgą liczby 3, bo taka ich ilość kompletnie zdezorganizowałaby egzystencję. proszę sobie wyobrazić, 81 skarpet albo co gorsza Par skarpet wrzeszczy w bębnie pralkowym, gdy ja staram się brzdąkać na bębnie drewnianym; zaraz potem tworzą kordony skutecznie blokujące bliskie spotkania trzeciego stopnia ze zmrożonymi płynami w lodówce. a przede wszystkim piętrzą dylemat egzystencjalny każdego wolnego człowieka - czy dziś wybrać kolor czarno-grafitowy, czy lepiej dopasowany do spinek będzie czarno czarny. nie ma mowy, nie dam się wrobić w żadną liczbę 81.

struktura, struktura, struktura. strukturyzują się moje myśli wespół z przekształcaniem różowej masy w małe sześcianiki, szufladeczki. co by wszystko było pod ręką, a nigdy nie leżało poza zasięgiem możliwości. i kalendarzyk nawet sam mi się aktualizuje, koledzy wysyłają piekielne skrypty wpisujące się automatycznie, że dziś to od punktu A do B, potem 15 minut przerwy rozplanowanej telefony wg listy i priorytetów, a dalej podróż trwa przez resztę alfabetu.

u. się dziś zapytała: jak ci superpodróż w superżyciu mija tomku? wiesz, u., tak szybko jadę, że nawet nie zwróciłem uwagi na krajobrazy...

wtorek, 11 marca 2008

30cm ponad chodnikami
























Nigdy nie zapominaj:
Chodzimy nad piekłem
Oglądając kwiaty.

zbyt dużo teraz






















obserwuję jak rozprzestrzenia się na kolejne warstwy kory m
i wszechogarnia, wszechosłabia tak

środa, 20 lutego 2008

8766*24*60*60

jakże wdzięczny jestem za tą liczbę.

piątek, 15 lutego 2008

na autopilocie





























[31.12, genewa, ciiisza]

Existence.
Well, what does it matter?
I exist on the best terms I can.
The past is now part of my future.
The present is well out of hand.
Get it.

poniedziałek, 11 lutego 2008

jak ty wyglądasz?! w ogólnym zarysie





















[29.07, gunung bromo, indonezja, ciężka praca od 6 rano]


dni bez myśli przewodniej rozmywają się, przelewają bez wyraźnej granicy dnia i nocy. piszę magisterkę, lecz totalna nieefektywnosć tego procesu pozostawia potężną frustrację na koniec dnia. wyenergetyzować się więc trzeba, noc całą spisać na zapomnienie. poniedziałki i wtorki bębny, środy i czwartki ragga-jungle, piątki imprezy poniekąd tradycyjne i totalne. soboty i niedziele bieleją tym bardziej mgłą za oknem i na spojówkach.

ale na horyzoncie widać błyski i słychać szczęk żelaza!
otworzyłem kalendarz, wprowadzam sobie plan, rutynę, która podniesie człowieka przed 11 rano, która zmusi do zachłyśnięcia się każdą minutą. żeby wyrwać się z błędnego kola, w którym im więcej czasu, tym go mniej...

czwartek, 7 lutego 2008

front atmosferyczny




















[19.10, connemara, eire, nad nami]


Wargi zbyt zziębnięte
Żeby paplać -
Wiatr jesienny

wargi nieobecne, a słownik się skończył. zdarł się cały na podpałkę ostatnich dni. cumulonicośtam wyczerpały wszystkie literki do układania. poczekamy aż przeminą, rozjaśnią i dadzą powód do przebudzenia.

a tymczasem w imieniu wypowiada basho:

Nawet w moim mieście
Śpię teraz
Jak podróżny.





.

poniedziałek, 4 lutego 2008

warszawski jet lag






















[11.07, angkor wat, 18 sekund przed wschodem słońca]


..when the night becomes the day and the borders blur to create ephemeral continuum...
..gdy noc staje się dniem i granice rozmywają się, tworząc efemeryczne continuum...

niedziela, 3 lutego 2008

nigdy organista tak pięknie nie zagra

dobry wieczór proszę Państwa, cieszę się, że Państwo przyszli, nazywamy się Świetliki i taki mamy pomysł na dzisiejszy wieczór, że zagramy Państwu całą naszą dyskografię po kolei.



Śnieg spadnie i zakryje wszystko.
Na razie widać jednak miasto
- czarną kość rozjaśnioną niekiedy światłami
maleńkich samochodów, usiadłem wysoko
i patrzę. Wieczór. Już zamknięte
wszystkie wesołe miasteczka.

[...]

a ślad zębów pozostał najgłębiej.

sobota, 2 lutego 2008

re: lokacje





















[2.02, warszawa, kumple z 3ciej fazy d. tremens ;->]

nowe cztery ściany od dwóch dni. ascetyczne, ale dokładnie takie, jak chcę. awansowane o 8 pięter w górę, ponad ulice, ponad blokowiska.

ściana muzyki. jak dodatkowy zmysł... nienamacalny...
ściana światła. daje pokarm oczom, daje rytm codzienny, daje energię
ściana życia. wszystko, czym tętnię aktualnie w jednym kącie
ściana ba-
-mbusów, apoteozy trzech poprzednich ścian. roślin doskonałych.
-nksy'ego, niezgody na kruszenie trzech poprzednich ścian. ruchu oporu i nawoływania.

aż rezonuję z tą przestrzenią.

środa, 23 stycznia 2008

okazja, tanio! (za trzy podpisy)






















[15.01, londyn, abbey road studios]

- czuję się, jakbym sprzedawał kawałek duszy.
- hmm, właśnie zastanawiam się, czy opłaca mi sie ją od ciebie odkupić.
- i co?
- pas. nawet nie ma co rozbierać na części. większość komponentów już przerdzewiała.

poniedziałek, 21 stycznia 2008

London Calling





















[13.01, londyn, za plecami przeznaczenie]

a jednak. nowy hub mroźnej włóczęgi po świecie. będzie mniej sandałów i więcej krawatów.

i totalna nieokiełznana radość!!!!

London calling, yeah, I was there, too
An you know what they said? well, some of it was true!
London calling at the top of the dial
After all this, wont you give me a smile?

piątek, 18 stycznia 2008

nigdziebądź





















[londyn, 15.01.2008]

miało mnie tu nie być więcej, miałem uniknąć tego szumu zmysłów. ale londyn pochłania, londyn prowadzi tajną akcję przekierowywania wszystkich dróg życiowych przez niego właśnie. najprościej jest się schować pod dywan trawników, pod ziemię głęboko, głęboko. lub pod tamizę, życzliwi brytyjczycy nawet piękny tunel pieszy ku temu wybudowali.

uciekając od jednego ciśnienia, wpędziliśmy się w inne. co poszarpie nasze struny gardłowe/nerwowe/estetyczne* bardziej: niestrawności i jady ludzkie na powierzchni czy toksyny miejskie pod ziemią?

i nagle znaleźliśmy się nigdziebądź. zupełnie jak w wyobraźni Neila Gaimana:

Což je také místo, kterým hrdinové na své pouti prochází. Na konci knihy dostane hlavní hrdina možnost volby, zda zůstat v tomto nehostinném světě, ve kterém si těžce vydobyl poměrně prestižní postavení, nebo zda se vrátit do normálního života ke své práci, přítelkyni a bezpečnému ale nudnému životu, který vedl.

בדרכם לברר מי הרג את משפחתה של דלת הם נעזרים בהאנטר. מטרתם היא למצוא מפתח שאיסלינגטון המלאך מחפש אותו. במהלך מסעם הם נתקלים במר קרופ ומר ואנדמאר שמנסים להרוג את בני החבורה ובמרקיז דה-קרבס שמסייע להם עקב חוב שהוא חב לאביה של דלת.

Richard, spełniwszy w końcu swą misję może zrobić to o czym marzył przez cały czas - użyć klucza do powrotu do swojego, normalnego świata. Wróciwszy tam, stwierdza jednak, że chyba w marzeniach zbytnio idealizował swoje dotychczasowe życie. Teraz, po pobycie w Londynie Pod, tu wszystko wydaje mu się bezbarwne i płaskie.

A czy wypłynę na światło dzienne, to się jeszcze okaże.

if no revolution happens, by 2050 we'll be deeply superfucked

[tytuł cytatem z Wired Magazine, October 2007]

i jeszcze:

Only as markets improve their ability to price externalities, will we see capital allocated more effectively to sustainable development. This shift will require nothing less than a complete change in mindset – one that views our planet as a long-term investment, rather than a business in liquidation.

[Al Gore, przedmowa do S.L. Hart "Capitalism at the crossroads", Wharton School Publishing 2007]

sobota, 5 stycznia 2008

martwica pamięci, martwica relacji























[31.12, 23:30, vufflens-la-ville, szwajcaria]


ciąg logiczny jest taki: pewnego dnia powstała pamięć zewnętrzna. zauważyliśmy, jakie to wygodne. no to sobie zaczęła uprawiać proliferację (tfu, ohydne słowo) i zarażać kolejne dziedziny życia. od ciężkostrawnych danych finansowych po wiedzę specjalistyczną, wiedzę powszechną, wiedzę żałośnie podstawówkową; wdarła się także do życia osobistego, do kalendarza, do przypominacza, plannera i organizera (hipokrytycznie patrzę na mojego bloga i uśmiecham się pod nosem).

w rezultacie, jak pisze national geographic (listopad'07), przeszliśmy od konieczności pamiętania wszystkiego do możliwości niepamiętania prawie niczego. czy jest coś w tym złego? tak, w tej olbrzymiej strukturze pozbawionej czucia jest coś złego.

zatracane są relacje. mel helitzer, profesor pi-aru, stwierdził kiedyś, że "nie ma nic ważniejszego od pamiętania imienia drugiej osoby". i nie, nie liczmy, że facebook nam to załatwi.

razem mądrzej, ty gupku



















[12.07, angkor wat, kambodża, tak, ten sznur mrówek miał 25m długości]

manuel: kiedyś myślałem, że mrówki wiedzą, co robią. te, które maszerowały na moim blacie kuchennym zachowywały się tak pewnie, że wydawało mi się, że mają dokładny plan, wiedzą gdzie iść i co należy zrobić. jak inaczej mogłyby zorganizować autostrady, wybudować imponujące mrowiska, zasadzić się z misterną obławą i robić wszystkie inne mrówcze biznesy?

okazuje się, że to kompletnie nie tak. "jeśli poddasz obserwacji jedną mrówkę, która próbuje coś wykonać, będziesz zaskoczony, jak mało potrafi", mówi deborah ze stanfordu. to nie mrówki, to rój posiada całą inteligencję.

nikt nie trzyma pieczy. nie ma generałów i wojowników. menedżerów patrzących z góry na podwładnych. królowa jedynie składa jajeczka. kolonia samoorganizuje się.

po prostu: mrówka, która coś odkryje, zaczyna krzyczeć. na przykład za pomocą feromonów. inne mrówki patrzą, węszą, testują, poprawiają. niektóre podążą tą ścieżką - wtedy krzyk staje się większy. jeśli trop będzie trafny, wkrótce pół mrowiska zasuwa na 3 zmiany po nową zdobycz.

--

a teraz podam kilka haseł, a wy możecie sobie odpowiednio dorozumieć:
wikipedia, open source, gnu/gpl, word of mouth, web 2.0, ngos, case linuxa, burning man, otwarta innowacja, sieci neuronowe w główkach i płytkach silikonowych.

kevin kelly: The reality of a working Wikipedia has made a type of communitarian socialism not only thinkable, but desirable ... When you grow up knowing rather than admitting that such a thing as the Wikipedia works; when it is obvious to you that open source software is better; when you are certain that sharing your photos and other data yields more than safeguarding them—then these assumptions will become a platform for a yet more radical embrace of the commonwealth ... Its mind-changing power is working subconsciously on the global millennial generation, providing them with an existence proof of a beneficial hive mind, and an appreciation for believing in the impossible.

świetlista przyszłość przed nimi; niech tylko zadbają o odpowiednio głośnego i charyzmatycznego 'krzykacza'.

--

kapitalne źródła (naprawdę! warto!): 1 oraz 2

piątek, 4 stycznia 2008

sylwester alternatywny























Ognia pojednania nie możemy stłumić. Rozjaśnia drogę, a kiedy nią idziemy, stajemy sie twórcami pokoju wokół siebie i coraz dalej. [...] Są sytuacje, szczególnie wtedy, gdy zostały zranione uczucia, kiedy pojednanie wydaje się nieosiągalne. Pamiętajmy, że samo pragnienie pojednania jest już jego początkiem. [...] Pojednanie może do głębi przemienić nasze społeczeństwa. [...] Niech nas nie zniechęca nadmiar skomplikowanych problemów. Nie zapominajmy, że możemy zaczynać od małych rzeczy.







a czy może mi pan wytłumaczyć to na przykładzie?

CouchSurfing seeks to internationally network people and places, create educational exchanges, raise collective consciousness, spread tolerance, and facilitate cultural understanding.

małe kropki. ale już zaraz będzie z tego plama wielkości globu.

bo to co nas spotyka przychodzi spoza nas






















kto ma uszy niech słucha. słowa nadeszły do mnie 1 sierpnia, w idealnej połowie roku. już nieskończenie będą mi się kojarzyć z tym, co ma nadejść. bo to co nas spotyka, przychodzi spoza nas.

Hey! Mr. Tambourine Man, play a song for me,
Take me on a trip upon your magic swirlin' ship, My senses have been stripped, my hands can't feel to grip, My toes too numb to step, wait only for my boot heels To be wanderin'.
I'm ready to go anywhere, I'm ready for to fade
Into my own parade, cast your dancing spell my way, I promise to go under it.
Then take me disappearin' through the smoke rings of my mind, Down the foggy ruins of time, far past the frozen leaves, The haunted, frightened trees, out to the windy beach, Far from the twisted reach of crazy sorrow.
Yes, to dance beneath the diamond sky with one hand waving free,
Silhouetted by the sea, circled by the circus sands, With all memory and fate driven deep beneath the waves, Let me forget about today until tomorrow.

[1.08, motto objawione w singapurze, 2 zakręt na prawo, na skraju china town]