poniedziałek, 23 kwietnia 2007

z cyklu opowieści przy curry




















to się nie zdarza w normalnych krajach, powiedział patta.
wpadam na stację, kompletne tłumy, przedzieram się i widzę, że pociąg już startuje. no to długa, żeby uczepić się ostatnich drzwi aaaa...bęc! nagle przede mną wyrósł byk, który robił sobie przechadzkę po peronie i skutecznie przyblokował mnie swoimi rogami.

no ale dobra, wziąłem następny pociąg, kompletnie przepełniony, ludzie wypadają prawie przez okno, ale gdzieżby, miejsce dla krowy zawsze się znajdzie. wsiadła sobie w centrum, kupiona na jakimś targu, aby zaznać z powrotem szaleństw na łące. problem w tym, że jak łąka nadeszła, to drzwi okazały się być zbyt wysoko. krowa się zbuntowała i powiedziała, że nie ma mowy, jak nie podstawią lepszych schodków. schodków nie było, ale podstawiła się cała ekipa, maszynista, konduktor, 15 atletów, a każdy zjadłbył już 15 kotletów (sojowych znaczy się). po 30 minutach krowę szczęśliwie sprowadzono na ziemię i pociąg mógł ruszyć...

po dzisiejszym ryżyku z kokosem i musztardą indie stały się moim następnym marzeniem :->

Brak komentarzy: