środa, 18 kwietnia 2007

tu truskawka 11. grejpfrucik, odezwij się!



















jak miałem 5 lat to moim ulubionym filmem była "bitwa o midway". taki typowy zamerykanizowany film wojenny, ale małe chopaki zawsze się ekscytowały pif-pafami. najlepszą częścią filmu były truskawki, czyli kilkanaście samolotów zwiadowczych, które skąpane w chmurach (=w bitej śmietanie) próbowały dostrzec okręty wroga.

w sobotę poczułem się jak truskawka 11, która swoim bystrym okiem (pesteczką?) wypatrzyła połowę floty japońskiej. no ja znalazłem tylko szczyptę, i to floty handlowej, ale i tak robi wrażenie.

większe zrobiłby tylko widok lądowania w Incheon podczas wojny koreańskiej w 1950 r. w kilka godzin w jedną zatokę wbiło się 261 okrętów wojennych i zrobiło niezłą zadymę z lądowaniem większym od normandzkiego.

(ten kolega miał trochę mniej szczęścia)





















a ja cały czas potrafię co najwyżej szoty trzymać.

Brak komentarzy: