niedziela, 29 lipca 2007

goraczka sobotniej nocy

zaczelo sie niewinnie od zdemolowania dwoch autokarow, uszkodzenia tira i skasowania osobowego peugeota. w pierwszym busie, dokladnie pod naszym siedzeniem, zaczelo cos wyciekac. z poczatku myslelismy, ze to olej silnikowy, ale jak polalo sie tego z 10 litrow po calej drodze i poboczu, to zaczelismy weszyc, czy to przypadkiem nie benzyna...

tak czy siak, kierowca prowizorycznie zasypal czarna plame, a ludzie palili z troche wiekszym zdenerwowaniem.

kilka minut pozniej podstawili kolejny autokar. ludzie sie pakuja, pora i na mnie. ledwo stanalem w drzwiach, bus zaczyna jechac. tylko ze z gorki do tylu i bez kierowcy... dylemat "skakac-nie skakac, skakac-nie skakac" rozwiazalo najpierw bliskie spotkanie z tirem (niestety zeslizgnelismy sie po boku jak po tarce), okraszone czolowka i skasowaniem dzielnego peugeota, ktory poswiecil sie, aby calkowicie zatrzymac nasza kobyle.

a potem fun byl jeszcze wiekszy. trafilismy do autokaru przesyconego potem, brudem, dymem papierosowym i stertami ludzi i bagazy az po sam sufit. w czasie przeprawy promowej dopakowalo sie jeszcze 15 przekupek, co bysmy nie czuli sie zbytnio osamotnieni. bez odpowiedniej klimy ale z odpowiednim klimatem zapowiadala sie iscie goraca noc...

Brak komentarzy: