sobota, 14 lipca 2007

ona nie puszcza

trzyma mocno moja kambodza, nie udalo mi sie dzisiaj wyrwac z jej objec.

zawrocili mnie z granicy. po 6h gajgorszej drogi jaka sobie mozna sobie wyobrazic, powiedzieli, zebym wracal do stolicy po wize bo an granicy nie chce im sie wyrabiac i za tydzien moge sie pojawic. szybkie przegrupowanie sil sprawilo, ze dostanie sie do tajlandii zajmie mi ekstra ponad 200 dolcow, ale tylko 20 godzin. kolejne 7h, tym razem w klimatyzowanej taksowce, zaprzegnieta ekipa kambodzanska i juz samolot bedzie czekal na mnie z samego rana. ale co sie kark nalamal i czlowiek nakombinowal, to jego.

wrrrr.

Brak komentarzy: