keep on rolling. potoczylo sie nieoczekiwanie szybko i z gorki; bangkok 'odhaczony' efektywnie w 5+4 godziny, kuala lumpur w jakies 7. i czulem ze nie da sie z tych miejsc wydusic wiele wiecej.
tylko na co bylo mi przyznawac sie, ze odrobilem prace domowa w rekordowym czasie? zgodnie z prawem murphy'ego dostalem cos na doczepke. wczoraj przez pol dnia gralem w reklamie telewizyjnej dla tajskiej kablowki. beda transmitowali premier league, wiec potrzebowali rasowych english hooligans, zeby pokazali, jak to sie na wyspach kibicuje. nawet wyznawca chelsea mial niezly ubaw... a dzis w kuala lumpur odeslali mojego kumpla, u ktorego mieszkam, do szpitala na obserwacje. prawdopobnie zlapal dengue i sobie tam powakacjuje, zrzucajac obowiazki gosposi domowej na mnie :-) otoz bardzo prosze: rozpoczynam aukcje na telewizor 28", psa kanapowego co tuli sie 25h na dobe i profesjonalna kolekcje lalek barbie i kenow, zaden z nich nie rozpakowany (doprawdy, znalazl sobie kumpel temat na hobby...).
a jutro bali! 5 dni nie ruszania sie, brak samolotow, calonocnych busow, tylko slonce, plaza i calonocne imprezy! no, prawie, golab straszy mnie 8h surfingu dziennie, wymienne na kurs nurkowania....
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz