czwartek, 4 października 2007
cisza przed wiatrem
i w dniach tych staramy się przerwać straszliwą monotonię, tę krówkę-ciągutkę, która rozpostarła się między biurkiem z widokiem na betonowe konstrukcje, a ławką z widokiem na betonowych profesorów. i zdrapujemy szarość paznokciami, drapiemy się co sił po głowie, wymyślamy sposoby na ucieczkę doskonałą.
pomyślałem, wybędę do sztokholmu, sam kompletnie. podobno na północy lepiej dźwięk niesie, usłyszę siebie lepiej. podsłucham pomysły na najbliższą przyszłość. bo przecież, jak poinformowała mnie reklama w samolocie, the best ideas grow below zero.
turystyka totalna się udała, ale pacjent ciągle głodny i głuchy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz